Póki nie zobaczymy, nie uwierzymy

Małgorzata Solecka

Kontakty z politykami, z zarządzającymi systemem nauczyły nas ogromnej ostrożności. Ale jeśli rzeczywiście za słowami i zapowiedziami pójdą decyzje, będziemy mogli świętować sukces – mówi Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.


Prezes NRL Łukasz Jankowski. Fot. twitter.com/naczelnal

  • Można odnieść wrażenie, że worek z prezentami na 35-lecie samorządu się rozwiązał i nie widać jego dna. Choć życie uczy, że deklaracje to jeszcze nie prezenty
  • Zmiany w Kodeksie Etyki Lekarskiej poparło niemal 90 proc. delegatów
  • Wskazujemy wprost, że to lekarz – w oparciu o swoją wiedzę i doświadczenie – wybiera formę konsultacji, czy ma się ona odbyć w gabinecie, czy może się odbyć zdalnie
  • W nowej wersji KEL dopuszcza informowanie przez lekarza o świadczonych usługach
  • W kodeksie zapisaliśmy bardzo jasno – lekarzowi nie wolno stosować terapii daremnej i to zespół leczący podejmuje decyzję, kiedy terapię uznaje za daremną
  • Głosowanie elektroniczne stwarza szansę na zwiększenie partycypacji ze strony lekarzy w życiu samorządu, zwiększa szansę na ich zaangażowanie
  • Dziś relacje z MZ zaczynają znów przypominać partnerski dialog, który zawiera w sobie pewien element sprawczości
  • Jesteśmy w kontakcie z minister, jeśli chodzi o kary za refundację preparatu mlekozastępczego
  • Idziemy może nie w kierunku zamknięcia, co samorząd postulował, ale wygaszenia kierunków lekarskich na uczelniach tam, gdzie ich uruchomienie odbyło się bez pozytywnej opinii PKA

Małgorzata Solecka: Nadzwyczajny XVI Krajowy Zjazd Lekarzy uchwalił zmiany w regulaminie wyborczym, znowelizował Kodeks Etyki Lekarskiej, wysłuchał wystąpienia minister zdrowia Izabeli Leszczyny, uczcił 35-lecie samorządności lekarskiej… Tematów do rozmowy jest bardzo dużo, ale trudno pominąć to, co wydarzyło się kilka dni po zjeździe, gdy na posiedzeniu podkomisji sejmowej padły sensacyjne wręcz deklaracje, dotyczące kształcenia. Nie wiadomo, od czego zacząć…

Łukasz Jankowski: Rzeczywiście, można odnieść wrażenie, że worek z prezentami na 35-lecie samorządu się rozwiązał i nie widać jego dna. Choć życie uczy, że deklaracje to jeszcze nie prezenty, a my na razie nie mamy zbyt wielu decyzji, tylko ich zapowiedzi.

Zacznijmy więc od decyzji zjazdu, bo je również można traktować w kategoriach prezentu, który lekarze przygotowali dla samych siebie. Zmiany w zasadach przeprowadzania wyborów mają ułatwić partycypację w życiu samorządu, będzie możliwe głosowanie elektroniczne. To duża zmiana?

Uchwały Zjazdu w sprawach wyborczych i w sprawie Kodeksu Etyki Lekarskiej dowiodły skuteczności samorządu. Zmiany w Kodeksie Etyki Lekarskiej poparło niemal 90 proc. delegatów. I chyba to jest, w mojej ocenie, kluczowy sukces – zjednoczenie środowiska ponad podziałami w sprawach dla nas fundamentalnych. Kodeks Etyki Lekarskiej był nowelizowany 21 lat temu. Mówiłem podczas Zjazdu, że Polska nawet nie była wtedy w Unii Europejskiej. Przez te dwie dekady zmieniło się bardzo wiele, funkcjonujemy w zupełnie innej rzeczywistości. I była już zdecydowanie najwyższa pora, by KEL do tej rzeczywistości dostosować.

Które zmiany w Kodeksie Etyki Lekarskiej są najważniejsze?

Pojawiły się zapisy dotyczące sztucznej inteligencji – i trudno przecenić znaczenie ich wprowadzenia. Ważną zmianą są zapisy dotyczące teleporad. Wskazujemy wprost, że to lekarz – w oparciu o swoją wiedzę i doświadczenie – wybiera formę konsultacji, czy ma się ona odbyć w gabinecie, czy może się odbyć zdalnie. To odwrócenie spojrzenia, które proponują decydenci, wskazując, że to pacjent może czy powinien wybrać formę porady. Nie mamy wątpliwości, że tak nie jest. To lekarz, kierując się dobrem pacjenta – a nie na przykład sposobem organizacji pracy – decyduje o formie porady.

Wreszcie – dostosowaliśmy KEL w części dotyczącej reklamy usług lekarskich do przepisów Unii Europejskiej. Przypomnę, że do tej pory Kodeks zabraniał reklamy, a za reklamę było uznawane również informowanie o pracy lekarza. W nowej wersji KEL dopuszcza informowanie przez lekarza o świadczonych usługach. Ale za te informacje, również zamieszczane w imieniu lekarza czy na jego rzecz, lekarz bierze pełną odpowiedzialność. Zarządzanie informacją jest w tej chwili po prostu konieczne, również dlatego, że jesteśmy w UE.

Czy te zapisy odnoszą się również do obecności lekarzy w mediach społecznościowych?

Kodeks Etyki Lekarskiej mówi wprost, że lekarz odpowiada za informacje i zarządza informacją dotyczącą jego usług. Nie wolno mu natomiast używać autorytetu lekarza, aby reklamować czy promować – występując jako lekarz, osoba pełniąca zawód zaufania publicznego – usługi niemedyczne czy jakiekolwiek produkty niezwiązane z wykonywaniem zawodu.

Czego jeszcze dotyczyły dyskusje wokół KEL?

Jedna z większych dotyczyła wytyczenia granicy między powinnością a obowiązkiem lekarza. Byli zwolennicy twardego określenia, co jest obowiązkiem lekarza i zwolennicy bardziej miękkiego podejścia, którzy argumentowali, że nakładanie na nas obowiązków jest specjalnością decydentów, a my powinniśmy kodeks traktować raczej jako drogowskaz etyczny niż zbiór twardych nakazów i zakazów.

Przykładowo, można się zastanawiać, czy przekazywanie wiedzy współpracownikom określić jako obowiązek, czy też raczej powinność bardziej doświadczonych kolegów po fachu. To wbrew pozorom istotna różnica, bo to na podstawie KEL podlegamy jako lekarze odpowiedzialności dyscyplinarnej. Delegaci rozważali sytuacje, w której lekarz na podstawie zapisu o „obowiązku” oskarży starszego stażem kolegę, że nie przekazuje mu wiedzy albo robi to w niewystarczający sposób.

Inny przykład zjazdowych rozważań to ten dotyczący terapii daremnej. W kodeksie zapisaliśmy bardzo jasno – lekarzowi nie wolno stosować terapii daremnej i to zespół leczący podejmuje decyzję, kiedy terapię uznaje za daremną. Dyskusje były naprawdę merytoryczne, miały daleko idący wymiar praktyczny, a cała dyskusja zakończyła się środowiskowym konsensusem i przyjęciem kodeksu.

Nie mogę nie zapytać o zmiany w przepisach wyborczych. Wprowadzenie elektronicznego sposobu głosowania, przy zachowaniu trybu głosowania korespondencyjnego i osobistego, to rewolucja?

Raczej konieczność i szansa. Już dwa lata temu ten postulat był mocno artykułowany. Przypomnę, że w 2022 roku, ubiegając się o powierzenie mi stanowiska prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, przedstawiłem wizję „Samorządu przyszłości”. I niewątpliwie możliwość elektronicznego głosowania wpisuje się w tę wizję. A samo głosowanie elektroniczne stwarza szansę na zwiększenie partycypacji ze strony lekarzy w życiu samorządu, zwiększa szansę na ich zaangażowanie – w tym fundamentalnym wymiarze.

Zanim jednak delegaci mieli szansę rozmawiać i głosować w sprawach samorządowych, gościli minister zdrowia Izabelę Leszczynę. Patrząc na historię ostatnich dwóch dekad, to było chyba jedno z lepszych spotkań ministra zdrowia ze zjazdem lekarzy i lekarzy dentystów.

Niewątpliwie sama obecność pani minister była dla nas bardzo pozytywnym zaskoczeniem i odbieramy ją jako ważny gest w stosunku do naszego środowiska. Budujące też były obietnice, które padły. I mamy nadzieję, że nie były one na wyrost, bo minister obiecała naprawdę sporo. Po pierwsze, zniesienie obowiązku określania poziomu refundacji i automatyzację całego procesu – to jeden z naszych kluczowych postulatów. Obiecała PWZ w aplikacji mObywatel i, z tego, co udało się ustalić, ta akurat obietnica jest w realizacji, bo rozporządzenie zostało – zgodnie z zapowiedzią złożoną w Łodzi – podpisane.

Krótko przed zjazdem w naszej rozmowie mówił Pan o braku dialogu z ministerstwem…

… mówiłem, jaka była sytuacja. Dziś te relacje zaczynają znów przypominać partnerski dialog, który zawiera w sobie pewien element sprawczości. Bo nie chodzi przecież o to, żeby prowadzić dialog, tylko o to, żeby coś z niego wynikało. Jeśli prowadzimy rozmowę z panią minister, informując, że lekarzom zależy na elektronicznym PWZ, że z naszej strony wszystko jest już gotowe, i za kilka dni sprawa jest w zasadzie załatwiona, a w każdym razie bliska realizacji, to możemy mówić o sukcesie.

Muszę powiedzieć, że delegaci bardzo dobrze odebrali to, co minister mówiła na zjeździe, również w zakresie zmian w przepisach, które przybliżą nas do systemu no fault, do wprowadzenia klauzuli wyższego dobra, która zdejmie z pracujących dla dobra pacjenta lekarzy obawy o postępowania karne.

O dwóch kwestiach minister jednak nie powiedziała nic lub prawie nic. Odnosząc się do kwestii określania poziomu refundacji wspomniała, że niektórzy lekarze ponieśli straty finansowe z tego tytułu – nad czym ubolewa. Jednak nie obiecała anulowania kar, co przecież również samorząd postuluje.

Mogę powiedzieć, że ta sprawa nie jest jeszcze zamknięta. Jesteśmy w kontakcie z panią minister, jeśli chodzi o kary za refundację preparatu mlekozastępczego, bo tego dotyczą interwencje samorządu lekarskiego. Będziemy chcieli zorganizować na początku czerwca kolejne spotkanie lekarzy ukaranych przez NFZ za tzw. nienależną refundację z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia. Wracamy więc do tematu i, przynajmniej na razie, obserwujemy po stronie ministerstwa sporą otwartość. Jaki będzie rezultat, czy uda się wynegocjować zmniejszenie czy też anulowanie kar, zobaczymy.

Niestety, Narodowy Fundusz Zdrowia na dziś odrzuca propozycje mediacyjne. My stoimy z kolei na stanowisku, że lekarze w drodze mediacji powinni być z kar zwolnieni. Niezależna komisja ekspertów, która pracowała przy Naczelnej Izbie Lekarskiej, orzekła jednogłośnie, w przypadku każdego z lekarzy, którzy zgłosili się po pomoc do izby, po analizie dokumentacji medycznej, że decyzja o refundacji była zasadna, że lekarze działali zgodnie z wiedzą medyczną w trosce o dobro pacjenta. Za taką postawę nie powinni być karani.

Wciąż mamy nadzieję i działamy, ale sytuacja tych lekarzy jest naprawdę nie do pozazdroszczenia – sprawa ciągnie się już niemal dwa lata, lekarzom ukaranym naliczane są odsetki, toczą się postępowania sądowe. Liczymy, że rozpoczęty dialog z MZ również w tej sprawie zaowocuje szybkim, koniecznym przełomem.

To, o czym minister nic nie powiedziała, to temat kształcenia. Tymczasem w czwartek, na posiedzeniu sejmowej Podkomisji ds. nauki i szkolnictwa wyższego, bez większej przesady można stwierdzić, nastąpiło trzęsienie ziemi.

Tak to wyglądało, rzeczywiście. W tym samym dniu rozmawiałem z ministrem nauki i szkolnictwa wyższego. Pan Dariusz Wieczorek potwierdził informacje, jakie urzędnicy przekazali podczas posiedzenia. Na tej podstawie możemy postawić, na razie nieśmiało, tezę, że idziemy może nie w kierunku zamknięcia, co samorząd postulował, ale wygaszenia kierunków lekarskich na uczelniach tam, gdzie ich uruchomienie odbyło się bez pozytywnej opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Nie będą mogły w tej chwili przyjmować studentów.

To byłaby świetna informacja, ale – póki nie zobaczymy, nie uwierzymy. Obawiamy się na przykład, że część tych uczelni jednak pozytywną ocenę uzyska…

… ale nie teraz, co nie pozwoli na nabór na najbliższy rok akademicki.

Tak. Mam potwierdzenie, że Ministerstwo Zdrowia zaplanowało zero miejsc na tych kierunkach, zostaną po prostu pominięte. Cały czas tli się jednak iskierka niedowierzania. Kontakty z politykami, z zarządzającymi systemem, zwłaszcza w tej sprawie, nauczyły nas ogromnej ostrożności. Ale jeśli rzeczywiście za słowami i zapowiedziami pójdą decyzje, będziemy mogli świętować sukces.

I może od razu powiem, że nie uważam tego za sukces samorządu czy sukces środowiska lekarskiego, jak chcą to widzieć obrońcy decyzji, jakie zapadały w latach 2022-2023 w sprawie kształcenia lekarzy, a może raczej w sprawie dewastowania tego kształcenia. To sukces systemu, w którym lekarze nadal będą lekarzami, świetnie wykształconymi profesjonalistami, i sukces pacjentów, którzy będą mieli szansę być przez takich lekarzy leczeni.

Niewątpliwie to jest sukces też zdrowego rozsądku. Ale jednak zasługi samorządu lekarskiego na tym polu są niewątpliwe. Przez cztery ostatnie lata, niekiedy zupełnie w pojedynkę, staliście jednoznacznie przeciw degradacji kształcenia. W tej sprawie to głos samorządu lekarskiego był przede wszystkim słyszalny i słyszany, nie umniejszając roli Porozumienia Rezydentów OZZL.

Rzeczywiście, trudno nie pamiętać, że rządzący przed jesiennymi wyborami prowadzili bezwzględną, powiedziałbym nawet że wyniszczającą, walkę z samorządem na polu kształcenia przyszłych lekarzy. Byliśmy nieustępliwi, bo w naszym najgłębszym przekonaniu ta sprawa nie poddaje się żadnym kompromisom.

Niewątpliwie wszystkim osobom, które cierpliwie i konsekwentnie, ledwie wierząc w sukces, pisały stanowiska, chodziły na spotkania, występowały publicznie i po prostu walczyły w tym trudnym czasie, należą się ogromne podziękowania. Chciałbym w sposób szczególny wymienić Damiana Pateckiego, przewodniczącego Komisji Kształcenia Medycznego Naczelnej Rady Lekarskiej.

W sprawie kształcenia, oprócz zerowych limitów dla nowych kierunków lekarskich i prac nad nowymi standardami kształcenia, padła jeszcze ważniejsza, jeśli można w ogóle wartościować, zapowiedź. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego chce cofnąć wszystkie nowelizacje, wprowadzane w ostatnich latach z myślą o liberalizacji kryteriów, których spełnienie umożliwia ubieganie się o zgodę na prowadzenie kierunku lekarskiego. Ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym ma być „cofnięta” do stanu z 1 października 2018 roku.

Powtórzę – jak zobaczymy, uwierzymy. To wręcz zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Ale też, to smutna konstatacja, pokazuje stopień dewastacji systemu kształcenia, jakiej dopuszczano się w ostatnich kilku latach.

Zastanawiam się, czy Pana ostrożność nie bierze się z obawy, że rządzący przestraszą się narracji, którą już podjęli politycy PiS. Podczas czwartkowego posiedzenia podkomisji poseł Zbigniew Dolata mówił o ścierających się dwóch interesach: interesie społecznym, zgodnie z którym musimy radykalnie zwiększyć liczbę lekarzy, i interesie korporacyjnym, zgodnie z którym im mniej lekarzy, tym więcej oni zarabiają. Kilkadziesiąt minut przed tą wypowiedzią przewodniczący PKA obnażał słabości nowych kierunków, mówiąc m.in., że część nauczycieli akademickich, wykazanych w deklaracjach, w rzeczywistości nie podjęła pracy ze studentami…

Znamy tę narrację. I w ostatnim czasie wykazaliśmy publicznie, że co prawda w Polsce brakuje lekarzy, ale jest to brak rzędu 15 proc., podczas gdy zaprogramowane przez poprzedni rząd kształcenie lekarzy spowoduje bardzo szybko, że będziemy ich mieć po prostu za dużo, co na pewno nie jest w interesie społecznym, bo kształcenie na eksport – jak to się działo w Hiszpanii – nie jest w interesie społecznym. I na pewno w interesie społecznym nie jest, przede wszystkim, kształcenie poniżej standardów, co – jak wykazują informacje PKA – miało być na nowych kierunkach normą.

Rozmawiała Małgorzata Solecka

27.05.2024
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta